Strona:Na Sobór Watykański.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poważnym trybunałem, walnie popierającym sprawę odrodzenia świata. Jest najgłębszą sondą, zapuszczoną aż w bezdno sumień, by wybrać stamtąd wszelkie zło, wprowadzić natomiast wszelkie dobro.
Tymczasem tak się stało, wskutek poważnego niedopatrzenia, że ta instytucja prawdziwie boska, zawierająca skarby lecznicze dla zdrowia i odkażenia najgłębszych słojów, żył i tętnic ciała ludzkości, poczęła się stawać zamiast dźwigni — tylko ciężarem, zamiast ulgi — jarzmem sumień. Zamiast środka do celu — zrobiono z niej cel bezwzględny. Stała się nowem w dziejach świata dusz — Kandyńskiem jarzmem.
Jak do tego praktycznie doszło? Rzućmy okiem na dzieje spowiedzi.
Praktyczne jej stadjum w pierwszych czasach Kościoła przedstawiało się najprawdopodobniej tak, jak je wyraził jeden z Apostołów: „Spowiadajcie się jedni drugim z grzechów waszych.“
Każdy grzech jest w zasadzie błędem, “Lamartija“ w języku pierwszych chrześcijan. Od chyla człowieka od drogi zdrowego ładu i prawa, jakie Stwórca nadał naturze. Gdyby człowiek był sam jeden tylko na kuli ziemskiej, wówczas grzech jego wykraczałby przeciw Dawcy natury — Bogu i przeciw posiadaczowi natury — człowiekowi. Z chwilą, gdy obok pierwszego człowieka zjawia się człowiek drugi, gdy tworzy się społeczeństwo, grzech, jako od-