Strona:Na Sobór Watykański.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

4. Rzym zaś pozwoli zbierać dla siebie w Polsce świętopietrze, importować zaś będzie wzamian błogosławieństwa, odpusty i wizytatorów politycznych.
I niech kto powie, że to nie „równy z równym“ traktuje! (Myśl Wolna, kwiecień 1923).
I takich kwiatków do wianka mógłbym nazbierać tysiące. Te, które weń wplotłem, wystarczą, by uprzytomnić wszystkim myślącym w Kościele, że:
1-o Rzym nie posiadł wszystkich rozumów, które jednak są mu potrzebne do rozumnego zarządu wszystkimi wiernymi.
2-o Jeśli jednak Rzym sądzi, że ma wszystkie rozumy, to wystawia sobie wielce arystokratyczne świadectwo — ubóstwa umysłowego.
3-o Biskupi Kościołów „współwybranych“ z Rzymem, podpisują się pod tym samym dyplomem, jeśli pozwalają Rzymowi wtrącać się w sprawy lokalne, nie mające nic stycznego z całością; jeśli lękają się u siebie zaśpiewać po polsku „Tantum ergo“, choć lud nie rozumie łaciny i oddaje Bogu „irrationabile obsequium“; jeśli nie zdobyli się dotąd na wspólnego przedstawiciela swych interesów w Rzymie, któryby czasem w żywe oczy oparł się kongregacjom czy papieżowi i nie pozwolił na wydanie pewnych bull i encyklik, kompromitujących państwo, policzkujących naród.
4-o Rzym, jeśli na tem przekonaniu oparty, tak sprawuje rządy i nagina stosunki, nagina dusze, nagina sumienia do swojego „sic volo, sic