Strona:My czy oni na Szląsku Polskim.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kim, wątpimy by jakikolwiek polityk kiedykolwiek do ogółu przemawiał.
Usiłowaliśmy przekonać, że lękliwa jej argumentacya jest naciąganą sztucznie i błędną, kiedy już o ten język chodzi, powiemy, że jest on prawdziwym unikatem w literaturze politycznej.
Unikatem, którego wzoru żadne stronnictwo na świecie naśladować nigdy nie będzie, bo żadne nigdy i nigdzie, wobec zwartej jak tu falangi wrogów, nie przyzna się tak wyraźnie do swojej bezsilności.
Jeśli odłączymy się na Szląsku polskim od Centrum, — powiada odezwa, — odwróci się od nas to stronnictwo, rząd czyhający tylko na rozłam między katolikami, nie będzie się hamował w swojej prześladowczości, przestaną się nami zajmować księża, — zginiemy bez pardonu.
Czy, gdyby to nawet prawdą było, tak się publicznie przemawiać godzi, czy takie zdawanie się na łaskę i niełaskę wątpliwemu, i narodowościowo obcemu sojusznikowi, nie wbije go w pychę, przeświadczając o tem, że bez niego jesteśmy u siebie w domu niczem, że mając nas jak gdyby w swoim ręku, rachować się z nami, jako z niemogącymi się bez niego obchodzić, nie potrzebuje?
W numerze 89 z d. 5 listopada r. b. Gazety