Strona:My czy oni na Szląsku Polskim.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ze śledzących za rozwojem w narodowym duchu Szląska polskiego, nie wydawała się dziwną jego chwiejność w chwilach, kiedy się spodziewano po nim stanowczości, kto nie ubolewał nad tem, że redagowane przez niego pismo wobec pocisków, rzucanych w nas ręką księży szląskich i katolików niemieckich, nie miało odwagi jawnie im wypowiedzieć całej prawdy, ugodzić silnie w usiłującego germanizować lud przeciwnika, bez względu na to, czy on przyodziany jest sutanną księżą, czy zalicza się do możnych i wpływowych na tym świecie[1].

Działając ostrożnie i jak gdyby lękliwie, zasłużony ten wielce zkądinąd kierownik »Katolika« idzie za popędem utrwalonych w nim przekonań, które uszanować należy, nie można jednak przeoczyć i tego, że krępuje go i powściąga niejednokrotnie i nagłówek pisma. A jeżeli zwrócimy na to uwagę, że doprowadziwszy to pismo do zdumiewającego doprawdy rozkwitu, zrobiwszy z niego pierwszorzę-

  1. Podczas ostatniej bytności naszej na Szląsku polskim, ludzie ceniący zkądinąd wysoko zasługi Napieralskiego, z rozgoryczeniem opowiadali nam, że nie przeszkodził on, mogąc to uczynić, wyborowi do Berlina na posła Balleströma, który nigdy przecież ze Szlązka posłować nie powinien, chociażby za to tylko, iż przed laty wyraził się publicznie, że chcąc polskich Szlązaków skłonić do uległości przed germanizatorami, należałoby ich bić po twarzy.