Strona:My, dzieci sieci - wokół manifestu.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Najwyższa pora rzetelnie przeciąć więź z głupio gadającym dziadkiem i posłuchać dziadka mądrego. Mądrym naszym dziadkiem był na przykład analogowy Brzozowski.
Coś nowego nie zdarza się samoistnie w młodym nowym pokoleniu, lecz w relacjach z dojrzałymi, ze starcami. Rozmowa we własnym kółku, gdy nastąpiło zerwanie kulturowej ciągłości, nie była i nie będzie kulturotwórcza. Kultura to proces, a każde zerwanie ciągłości skutkuje tak zwanym wyważaniem otwartych drzwi przez „młodych gniewnych”, i cała ta gniewność staje się szybko pękającą bańką, i tylko rozśmiesza żyjących dłużej. Zresztą młodzi dawno przestali być gniewnymi i wolą płynąć z prądem i na powierzchni. Nie są rewolucyjni. Tak jest w realu w linii generalnej.
Podział na pokolenia w kulturze poprzez wyniesienie jednej jakiejś cechy sprawia, że całe pokolenie wcale się z tą jedną cechą nie identyfikuje, ale ma zamknięte usta — w realu, bo w internecie już nie.
Treści do tej naszej nowoczesnej maszyny wkładają ludzie w różnym wieku, nie tylko młodzi. Nie możemy pchać w nią przejrzałego stereotypu pokoleniowości! Tak, ale przecież wokół nowoczesnej maszyny słychać szczęk starej broni, szabelek. I to samo dźwięczy w sieci. Tyle tam starych demonów, kulturowych przeżytków, pełno przedpotopowego antyfeminizmu, antysemityzmu, narodowych fobii, megalomanii narodowej — i u młodych, i u starych.
Dzisiaj internet to podstawa wszelkich koniecznych kontaktów, a komputer to główne narzędzie pracy. Tej podstawy pozbawieni są bezdomni, których w Polsce nikt nie liczy, nawet w internecie, no i ci, których Polska wciąż pozbawia łączy.
W sytuacji braku dobrych łączy podział na „dzieci sieci” i „rodziców” bez komputera uważam za bezpodstawnie wynoszący pierwszą ze stron tego podziału.
Obecnie internet skutecznie likwiduje podział pokoleniowy i to jest całkowicie nowe zjawisko, związane z wynalazkiem nowej maszyny. Jednak w korzystaniu z internetu przez osoby młode i dojrzałe, dodam — i stare, jest różnica zasadnicza. Młodzi zbyt często uzależniają się od internetu, od gier, od anonimowości, od paplania godzinami z kimś tam, tak samo paplającym, od ślęczenia przy monitorze w poszukiwaniu prawdziwych informacji, podczas gdy dla starszych to tylko strata czasu — oni poszukują treści istotnych, kontaktu z wolną sferą kultury, i znajdują to, ponieważ jest jeszcze w nich żywy mechanizm błyskawicy — zmysł oddzielania ziarna od plew, i żywy zmysł sceptycyzmu, a podobne osoby dostarczają im przez internet poszukiwanych treści. Nie pragną sensacji, ponieważ są dojrzali, i nie zachowują się jak nuworysze. Są zaskoczeni, że wolność w internecie ogranicza się na ogół do wymiany światopoglądów politycznych, ale to na powierzchni. Prawica i lewica uprawiają boks bez zasad. Awantury, pomówienia, obecne w życiu, wędrują swobodnie do nowoczesnej maszyny. Umożliwia to anonimowość, ale także imienna zachłanność niezliczonych autokreacji. Dojrzała osoba jest tym zniesmaczona. Myślący młodzi też zresztą czują ten sam niesmak. Mogę inaczej ująć rzecz: jedni internauci poszukują treści istotnych i sami je tworzą, inni traktują nową maszynę jako rozrywkę, nie wnosząc do niej nic, i nie zależy to od wieku. Są dojrzewający (myślący) młodzi i dziecinniejący (bezmyślni) starzy. Jest powierzchnia w internecie (pozór wolności), i są też istotne głębie (wolnomyślicielstwo, sztuka).
Ludziom dojrzałym, z nieutraconym jeszcze zmysłem percepcji dzieła klasy światowej, a także myślącym młodym, nabywającym cechę sceptycyzmu (tę cechę nabywa się w procesie dojrzewania intelektualnego), internet wydaje się największym skarbem naszej epoki.
Poszukują tekstów Sloderdijka i znajdują je. Poszukują tekstów Chomsky’ego i znajdują je. Ignorują całkowicie muzykę łomotu. Moja młodsza córka określiła te łomotliwą popkulturową sieczkę następującymi słowami: inna taka sama. Rzeczywiście. Muzyka „inna taka sama”. W ten sam sposób możemy określić sensacyjne wiadomości: inne takie same. Szczególnie główne portale internetowe lubują się w podawaniu wiadomości „innych takich samych” i polecaniu książeczek „innych takich samych”. Powielają nasze telewizje, zdegradowane do bełkotu, łomotu i rechotu.
Kulturotwórcze okazały się moje Zajazdy do Naraju, o czym wspomniałam na początku. Iluż tu przybyło młodych ludzi, złaknionych rozmowy istotnej, kontaktu z dojrzałymi, z talentami, z rówieśnikami spoza pokoleniowej szufladki przedpotopowych dziadków.