Strona:Mowy ze Zjazdów Bazylejskich.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już bardzo wiele znaczy, aczkolwiek sprawa daleką jest jeszcze od celu. Przykład ten wszakże niech dla nas będzie lekcyą cierpliwości. Jeżeli wielcy tego świata zadawalniają się powolnym postępem najwznioślejszych swych idei, jakże się powinniśmy cieszyć my, biedni ludzie, skorośmy stwierdzili, że się sprawa nasza jednak nieco naprzód posunęła.
Należałoby więc bez szemrania pracę naszą ciągnąć dalej, nawet i w tym razie, gdyby w roku ubiegłym nie było żadnych namacalnych dowodów jej powodzenia. Gdyby nawet nie zaszło nic takiego, coby oznaczać mogło wzmożenie naszego ruchu, wzrost jego uroku i środków, to i wtedy powinniśmy byli nadal wytrwale pracować.
Rok niniejszy atoli wcale się niepomyślnym dla ruchu naszego nie okazał. Owszem, był to rok pomyślny. Niejednegośmy dopięli, posunęliśmy się o parę kroków naprzód.
Wielkiej był doniosłości przez część przeciwników naszych, jak zazwyczaj, zamilczany, przez inną zaś w skażonej opublikowany postaci, fakt przyjęcia w Jerozolimie deputacyi syonistycznej przez Jego Cesarską Mość, Cesarza Niemieckiego. Już sama ta okoliczność, iż genialny cesarz zwrócił uwagę na naszą ideę narodową, powinnaby dostateczną natchnąć nas otuchą. Ruchy małoważne z takiej wysokości nie są dostrzegalne. Wszelako zaszło tam coś więcej nad zwykłe przyjęcie sprawy do wiadomości. Przyjmowano tam nie zwykłą deputacyę żydowską, nie członków byle jakiego „praktycznego“ stowarzyszenia kolonizacyjnego, lecz wysłanników komitetu propagandy syonistycznej. Już poprzednio powody i cele ruchu naszego były dokładnie wiadome, i Jego Cesarska Mość, Cesarz Niemiecki zapewnił nas w dzień ten pamiętny dla ogółu żydowstwa o swej przychylności dla naszej sprawy. Wszyscy prawi żydzi winni mu są za to wdzięczność.