Strona:Mowy ze Zjazdów Bazylejskich.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stają potężne myśli, pozbawione nienawiści. Trwamy niezłomnie przy swojem żydowstwie, a mimo to zyskujemy zacnych i bezinteresownych przyjaciół. Jestże w tem co złego? My, którzy nowe rzekomo wytwarzamy różnice, w sposób łagodny usiłujemy zbliżyć ludzi ku sobie. Żadnych po temu sztuk nie używamy. Przedstawiamy się takimi, jakimi jesteśmy; poprostu, mówimy prawdę.
A prawdą jest i to, że nam takich przyjaciół potrzeba. Pragniemy wprawdzie o własnej sile przeprowadzić dzieło, o jakiem marzymy; życzliwość przecież zewsząd winna nas otaczać, inaczej może się ono nie powieść. Czemże zasługujemy na taką życzliwość? Tem oto, że rozwiązujemy kwestyę bez naszej pomocy nierozwiązalną, kwestyę, ciążącą na wielu krajach, kwestya bowiem żydowska jest dla niejednego państwa utrapieniem. Usłyszycie Panowie przy omawianiu ogólnego położenia w roku ubiegłym, jak licznymi niestety i latoś były dowody konieczności syonizmu. To tu, to tam wybuchała nienawiść ku żydom; najcywilizowańsze, najdalej na zachód posunięte kraje starej tej hecy przytułek dawały; żadna półcywilizacya nie była na tyle zacofaną, by nie zapoznała się z najnowszymi sposobami i hasłami tłum, szalejąc zalewał niespodziewanie ulice i przy zarzewiu pożaru unicestwiał chudobę żydowską a niekiedy i ich właścicieli.
Nie to przecież jest najgorszem. Najgorszem nie jest ani krwi przelewanie, ani zburzone mienie, ani obelgi. Zaburzenia te ciężką zrządzają szkodę w sponiewieranej duszy naszego ludu. Zabijają w niej raz po raz poczucie prawa i honoru, czynią z ofiar wrogów społeczeńswa, wśród którego dziać się mogą podobne rzeczy. Nie dziwmy się, że tych proletaryuszów wśród proletaryatu, ludzi najbardziej z całej ludzkości zrozpaczonych, napotkać można wśród wszystkich stronnictw przewroto-