Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LELJUSZ:
O rumieniec przyprawie winien raczej ciebie.
SGANAREL na stronie:
Doprawdy, nie poznaję w mym gniewie sam siebie;
Dusza moja z odwagi mało się nie wścieknie,
I jeśli go dziś spotkam, pewnie krew pocieknie.
Tak, śmierć mu poprzysiągłem: nic mnie niepowstrzyma.
Niech mi stanie przed oczy — raz, dwa, już go niema,
Wyciągając do potowy szpadę, zbliża się do Leljusza,
W sam środeczek serduszka, mą prawicą srogą...
LELJUSZ odwracając się:
Kogóż to, jeśli łaska?
SGANAREL:
Nic, nic, ni... nikogo.
LELJUSZ:
Po cóż te wszystkie zbroje?
SGANAREL:
To tak, dla przykrycia,
Tak, na wypadek deszczu. Na stronie. Jakżebym go życia
Pozbawił z przyjemnością! Dalej, tylko śmiało!
LELJUSZ odwracając się znowu.
Hę?
SCANAREL: Ja nic nie mówiłem.
Na stronie, wymierzywszy sobie kilka policzków:
Ty tchórzu, ty pało
Nikczemna, serce kurze!
CELJA do Leljusza: Czyż mam ci wyraźniej
Mówić, czemu ten widok oczy twoje drażni?
LELJUSZ:
Tak, w tym widoku przykład mam nazbyt dowodny
Twej zdrady najczarniejszej, najbardziej niegodnej,
Jakiej kiedy kochanek doznał w swym zapale.
SGANAREL na stronie:
Czemuż brak mi odwagi?
CELJA:Co, ty śmiesz zuchwale,
Zdrajco niegodny, rzucać mi takie wyrazy?
SGANAREL na stronie:
Patrzcie, jak ona dzielnie broni mej obrazy: