Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SGANAREL:
Ja, broń Boże! niechże już obrazy nie będzie.
Teraz po brata mego pospieszam bez zwłoki.
Niechże mi kto poświeci: to stąd o trzy kroki;
Chcę widzieć, jaką zrobi ten filozof minę.
Hej tam!


SCENA SZÓSTA.
ARYST, SGANAREL.

ARYST: Co tam, mój bracie, niesiesz za nowinę?
SGANAREL:
Chodź, m ądry pedagogu, galancie zgrzybiały,
Oglądać skutki swojej metody wspaniałej.
ARYST:
Jakto, bracie?
SGANAREL: Wiadomość śliczna ci przynoszę.
ARYST: Słucham.
SGANAREL:
Gdzie Leonora, powiedzie mi, proszę?
ARYST: Skądże to zapytanie? Jeśli się nie mylę,
Na balu u sąsiadów.
SGANAREL:
Tak? Chodźno na chwilę:
Pokażę ci, na jakim balu twa panienka.
ARYST:
Co chcesz przez to powiedzieć?
SGANAREL: Oto twa piosenka:
„Zbyteczną surowością gnębić nie należy,
„Łagodnością się jedna umysły młodzieży,
„I najgorliwsza czujność, wrzeciądze ni kraty,
„Kobiety nie uchronią od honoru straty.
„Brak wolności do grzechu przywodzi jedynie,
„Raczej swobodę trzeba dać młodej dziewczynie“.
Użyła też swobody ta szelma: ni słowa;
I cnota jej do wszelkich ustępstw jest gotowa.