Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Dusza ma długo będzie broczyć po tej ranie,
I od więzów, co były jej szczęściem, choć wolna,
Nic w tem życiu pokochać nie będzie już zdolna.
Lecz mniejsza; skoro, pomna tylko swej urazy,
Depcesz serce, co wraca do cię tyle razy,
Ostatni raz z pewnością wiodą mnie w tę stronę
Chęci moje, okrutnie przez panią wzgardzone.
ŁUCJA:
Gdybyś znów moich chęci chciał słuchać rozkazu,
Oszczędziłbyś i tego ostatniego razu.
ERAST:
Spełnią się twe życzenia, nie można łaskawsze:
Zrywam z tobą, niewdzięczna, zrywam już na zawsze,
Skoro chcesz tego: wprzódziej niech życie postradam,
Niźli bodaj raz jeszcze do ciebie zagadam!
ŁUCJA:
Bardzo się z tego cieszę.
ERAST:Nie lękaj się, pani
Abym miał złamać słowo; gdybym nawet dla niej
Uczuć w sercu nie zdołał stłumić najzupełniej,
Bądź pewna, iż przenigdy wstyd ten się nie spełni,
Bym miał do stóp twych wrócić.
ŁUCJA:Trud byłby daremny.
ERAST:
Nimbym, po tem co zaszło, w słabości nikczemnej
Miał dbać o twoją łaskę, albo błagać o nią,
Raczejbym pierś mą stokroć własną przeszył dłonią.
ŁUCJA:
Nie mówmy więc już o tem.
ERAST:Tak, nie mówmy o tem;
I, aby raz na zawsze skończyć z tym przedmiotem,
By ci dowieść, niewdzięczna, niezbicie, niezłomnie,
Że nic ci już nie wolno spodziewać się po mnie,
Precz ze wszystkiem, co w mojej utrwala pamięci
Obraz, który dziś zatrzeć przysiągłem najświęciej.
Oto twój portret, pani; jaśnieją w nim blaski