Przejdź do zawartości

Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
To wszystko, czego żądać dzisiaj jeszcze mogę.
Bracie, na nową odtąd pragnę wstąpić drogę,
Chcę kochać tego, co był przedmiotem mej wzgardy,
I on dziś włada w duszy przedtem dlań tak hardej.
ASKANJUSZ:
Co mówisz, siostro? Jakto! ta twoja odmiana
Zdaje mi się zbyt nagła i niespodziewana.
ŁUCJA:
Ja raczej twej odmianie dziwić się mam prawo:
Sameś go wszak opieką otaczał łaskawą;
Wszak nieraz wyrzucałeś mi, nawet dość żywo,
Mą nieczułość, twem zdaniem zbyt niesprawiedliwą;
A gdy chcę go pokochać, wyraźnie cię boli
Mój zamiar i wypadasz z opiekuńczej roli!
ASKANJUSZ:
Troska o ciebie, siostro, dawne chęci głuszy;
Wiem, że inna króluje dzisiaj w jego duszy;
Mniemam zaś, że swej własnej dumie jesteś dłużną,
Aby raz wzgardzonego nie wzywać napróżno.
ŁUCJA:
Gdy tylko o to chodzi, umiem strzec mej sławy;
Toteż porzuć, mój bracie, daremne obawy:
Dość łatwo mi jest czytać w serca jego karcie.
Uczucia moje możesz wyznać mu otwarcie,
Lub, jeśli ty nie zechcesz, własne usta moje
Uśmierzą duszy jego tkliwe niepokoje.
Co! bracie, skądże znowu ten wybuch rozpaczy?
ASKANJUSZ:
Siostro! jeśli me słowo u ciebie coś znaczy,
Jeśli z uczuć siostrzanych coś w tem sercu gości,
Rzuć tę myśl, nie wydzieraj przedmiotu miłości
Młodej istocie, która nad wyraz mi drogą,
A której losy ciebie również obejść mogą.
Nieszczęsna jemu swoje czucia najgorętsze
Oddała; mnie otwarła duszy swojej wnętrze,
A tkliwość, jaką biedna istota dlań pała,