Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Dowiedziawszy się skądsiś, że nieraz w tej porze.
Panienki sobie w maskach przyjmuje nieboże.
MASKARYL:
Brawo! z tryumfem swoim niech zaczeka krzynę:
Potrafię ja mu zdmuchnąć z przed nosa dziewczynę;
Sposób się na panicza obmyśli tak gładki,
Że się ślicznie pochwyci w swoje własne siatki.
Dowie się, że ja w głowie mam mózg a nie sieczkę.
Bywaj; masz u mnie za to dobrą buteleczkę.

SCENA SIÓDMA.
MASKARYL sam:
Teraz trzeba na naszą nakierować stronę
Płomiennego kochanka zamysły szalone;
I, jeśli chytry zamiar szczęśliwie się ziści,
Miniem niebezpieczeństwo, a złowim korzyści.
Gdyby nam się udało tam wtargnąć przebranym,
Leanderby na lodzie osiadł ze swym planem:
My sobie z naszym łupem umkniemy pospołu,
On zaś zapłaci koszta całego mozołu.
Ślady jego zamysłów, nawpół już odkryte,
Przeciwko niemu zrazu zostaną zużyte,
A zaś my, przed wszelakim pościgiem spokojni,
Wyłżemy się ze sprawy jak najbogobojniej.
To się zowie załatwić sprawę bez hałasu,
I kasztany z rąk kotka wyciągnąć zawczasu!
Trzeba się zaraz przebrać i zmówić kompanów.
Nie mam już nadto wiele czasu dla mych planów:
Wiem już gdzie zając siedzi; teraz trud niewielki
Postarać się o ludzi i o przybór wszelki.
Wierzcie mi, że załatwię wszystko jak potrzeba:
Gdy mnie szelmostwa darem obdarzyły nieba,
Uważam za wdzięczności obowiązek święty
Od Boga mi zesłane rozwinąć talenty.