Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakby nie znała swojego siostrzana.
To téż zdziwiony zostałem ogromnie,
Gdym list otrzymał, że do Barył zjedzie
I że pojutrze będzie na objedzie.

Była sobota — czytałem reklamę
Jaką z ambony wystrzelił dla „Czasu“
Sławny kanonik; — gdy właśnie przez bramę
Wtoczył się powóz; — nie miałem więc czasu
Objąć przedziwną tej mowy logikę.
Biegłem powitać Ciocię Dobrodzikę.

Ma się rozumieć, żem nie jedno słowo
Czułych duserów kładł przed nią pokotem;
Lecz ciotka Marta spojrzała surowo —
„Pawełku, rzecze, zostaw to na potém.
„U nas w Krakowie, w soboty i w święta
„Grzechem jest garnąć świeckie komplementa.

„Powiem ci lepiéj, z jakiego powodu
„Tutaj przybyłam. Znasz hrabiego Jana;
„Musisz znać, bywał u ciebie za młodu,
„Człowiek, przed którym warto giąć kolana.