Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

 Wielcy ludzie! wielkie głowy!
 Interes wcale różowy.

 A więc za moje dukaty,
 Drukuję wnet na gorąco,
 Kształcąco i zajmująco.
 Myślę, wszakem Bóg oświaty,
 Nie mogę być przeto głupi;
 Zdrowe książki każdy kupi.
 Zaczem cieszę się już z góry,
 Gdy wchodzi do mnie Merkury.

 I pyta: co to takiego?
 No, mówię, książki — a na co?
— Na sprzedaż, dobrze zapłacą.
— A gdzie? — W Galicyi kolego.
 Merkury w śmiech; pytam co to?
 Patrz, mówię, książki jak złoto.
 A on cofa się dwa kroki,
 Bierze się sobie pod boki.

 I rzecze: głupi choć stary.
 Ja go pytam co to znaczy,
 A on mi panie tłomaczy,
 Minerwo! ty nie dasz wiary!