Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczu Raquel, oczu czarnych jak noc bez gwiazd, otoczały go ze wszystkich stron. Te oczy także wiodły go na dno otchłani...
Berta: Co się z tobą dzieje Juanie? Otwórz wreszcie swoje serce przede mną. Czyż nie jesteś przyjacielem moich lat dziecinnych? Jestem prawie siostra dla ciebie!
Don Juan: Moją siostrą!... moją siostrą...
Berta: Czy ta nazwa ci się nie podoba?
Don Juan: Nie miałem siostry! Zaledwie przypominam sobie moją matkę. Mogę powiedzieć także, że nie znałem kobiety w swem życiu...
Berta: Jakto?
Don Juan: Tak... znałem wiele kobiet. Lecz kobiety, prawdziwej kobiety...
Berta: A ta wdowa?... Raquel?
Berta zdziwiła się, że to słowo przeszło jej tak łatwo przez gardło. Głos jej nie zadrżał, rumieniec wstydu nie zapalił się na twarzy. Juan przyjął zapytanie Berty z zupełnym spokojem...
Don Juan: Raquel wybawiła mnie od innych kobiet.