Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzekła Karolina po kilku latach do swego siostrzeńca, małego markiza.
Trzeba ci jakiegoś towarzystwa. Przypuszczam, że pilny, pracowity chłopiec swym dobrym przykładem mógłby cię zachęcić do pracy. Postanowiłam tedy, sprowadzić tutaj twego kuzyna, który tak jak i ty wychowuje się samotnie.
Markiz zamyślił się głęboko. Liczył sobie dopiero dziesiąty rok życia, lecz dojrzały był nad wiek, jakąś chorobliwie smutną i przedwczesną dojrzałością.
Gdy przybył intruz, którego zwano sierotą, młody markiz odniósł się do niego bardzo nieufnie. Całe miasto Lorenza komentowało dziwne wydarzenie. Sądzono powszechnie, że Karolina straciwszy nadzieję, aby jeszcze kiedykolwiek matką stać się mogła, zaadoptowała tego chłopca, byleby tylko zrobić na złość synowi swojej siostry. Widocznie chciała go upokorzyć.
Dwaj chłopcy spojrzeli na siebie wrogo. Obaj byli despotyczni i samowolni. „Zapewne jesteś przekonany, rzekł Pedrito do Ro-