Strona:Mieczysław Sterling - Fra Angelico i jego epoka.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sadzkę. W ten sposób zaznaczył iluzję głębi i ujął grupę w naturalne ramy. Skupiły one postacie w jasną opowieść, lecz nie były wartością zamienną dla tej łączni, jakiej nie dała nieumiejętna kompozycja w płaszczyźnie.
Brakującej jedni nie wytworzyło też uczucie pokory, będące treścią dawnych „Pokłonów“. W obrazie Angelica, w układzie przejętym z dawnych dzieł, głosu pokory nie słychać — tylko proste powitanie starców i rozmowę kmiotków. Sądzićby można, że artysta nie opanował dostatecznie wyrazów twarzy i ruchu ciała, by rządzić mógł nimi według pomyślenia swojego. Rzecz inna wydaje się bardziej prawdziwa. Angelico szukał tu wyrazu nie dla biblijnego nastroju opowieści, ale dla własnego widzenia świata — dla tych jasnych barw, które były podstawą jego malarskiego widzenia rzeczy. Dlatego to nie wyraz pokory czy mądre rozbicie płaszczyzny, lecz te kolory weselne, zamykające obraz szeregiem barwnych figur na złotym cokole, są dla patrzącego istotą obrazu i budzą to uczucie radosnego spokoju, jakie bije od dzieła.
Nie było istotnie w „Pokłonie“ nabożnej głębi, jaka miała ogarnąć sztukę zakonnika w jego latach męskich. Nowa i oryginalna interpretacja opowieści biblijnej była mu zdaje się jeszcze na poły obojętna: czuł świętość, ale żądał życia. I, gdzie zdołał odrzucić twardą rutynę trecenta, tam kompozycja jego wahała się u niezdecydowanych pierwiastków nowelistycznej przypadkowości. Było tak nietylko w Pokłonie. „Zaślubiny Marji“, obraz z San Marco, gdzie przyjaciele i ciekawi kupią się u drogi, a za Marją stoją zebrane kobiety, niby Panie z fresków Ghirlandaja, zdaje się podpatrzoną gdzieś w zakątku toskańskim wolną sceną zaślubin wioskowych. Żaden moment dominujący nie łączy tu ze sobą szpaleru ludzi. Ich czynności i ruchu nie układa rytm, jak to było w dziełku Giovanni’ego del Ponte. Zaledwie Józefa z Marją i kapłanem łączy czynność celowa, gdy innymi rządzi przypadek. I poprzez ten dowolny fragment życia, poprzez swobodę nowelisty, przebija tylko jedyna nuta spójni — słoneczny koloryt, niezwykle ja-