Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdzie bój wrzał, cisza nastała głęboka.
Nikt od sztandaru nie śmiał zwrócić oka,
Krótką modlitwę odmówili w skrusze,
I polecili Bogu grzeszne dusze.
Gdzie mnich? nie leży między poległymi.
Przed chwilą drzewiec podniósł, patrzał z nimi,
Krzyż zrobił święty; wszyscy go widzieli,
Mnich zniknął... Seret srebrna piana bieli;...
Tomasz oparty o głowicę miecza
Patrzał jak sztandar wicher ubezpiecza.

Stał dumny basza na pagórku gniewny,
Patrzał na zamek, zwycięztwa już pewny,
Potem spoglądał kędy bój się toczy,
I jakiż widok razi jego oczy?

Brew zmarszczył, ubodł rumaka ostrogą;
Na bojowisko w prost pospieszył drogą,
Lejc puścił, krzywą szablę wzniósł do góry,
A leciał straszny w kształt gradowej chmury.