Przejdź do zawartości

Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A kiedy młodzian dorastał już konia,
To brał go ojciec na rycerskie błonia,
Tam w obec wroga i wojennej wrzawy,
Uczył kraj kochać, dobijać się sławy,
Uczył....»
«O mnichu! kiedy on tam stanie,
Jakież od ojców weźmie powitanie?
Jak ich powita?...
«A mnich mu odpowie
Kroku ich strzegli pańscy aniołowie,
Żelaźni w cnotach, wiarą równi skale
Kochali ziemie, teraz w bożej chwale....»
Pochylił głowę i szepta pacierze.
«Panie świeć duszom!»....
Tomasz księgę bierze
Czyta... ««Ród sięga jeszcze w czasy Piasta;
Już za Łokietka walczył protoplasta....»
Patrz co tu lauru! co skroń to wieńczona!
Co wielkich śmierci! patrzaj, jakie łona!
Jakie tam życie gorzało olbrzymie!...
Oto w tej księdze tylko martwe imie,