Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzecze: «Pan temu dawa wielkie miano
Kto w nim jest cały i wieczór i rano,
By między ludem jak anioł widomy,
Do chat i świątyń niedopuszczał gromy...
Biada mu biada, gdy się zlęknie w bitwie!»
Umilkł, i ducha utopił w modlitwie.

«Biada!» zawołał Tomasz rozżalony,
«Lepiej w Tatarskie dostać mu się szpony,
Lepiej mu jęczyć w pragnieniu i głodzie,
Ganki zamiatać baszom w Carogrodzie,
Niż uciec z boju; grzechu odpuść Panie.
Tyś mi się z serca wydarł kasztelanie!»
Umilkł, a czoło wyniosłe i harde
Zmarszczyła boleść, na ustach miał wzgardę!

I oniemiała rycerska świetlica,
W pół oświetlona promieniem księżyca,
Co w koło tarczy tworzył aureolę...
Lampa gorzała na dębowym stole,