Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nocne niebiosa łuna oczerwienia,
Nad Budzanowem krąży duch zniszczenia.
Tam ciemne lasy widać, a tam pole...
Tu dogorywa już miasto na dole.
Po nad płomienie i lecące zręby
Czarne się dymów przesuwały kłęby,
Jak wojsko duchów; a ich ciemne twarze
W napół gasnącym kąpią się pożarze;
Wiatr zimny powiał, a wojsko front zmienia
I w płomień głodne obraca spojrzenia;
Skry się rzuciły w niebo jasnym słupem,
Dymy za niemi jak kruki za łupem.

Zamek na górze, iskrzącej się w rosie,
Stoi jak olbrzym na olbrzymim stosie,
Już pierścień murów w pół zwalony leży,
Co go opasał w krąg na kształt pancerzy,