Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stoi i patrzy, i włos mu się jeży;
Spojrzał na walkę, już szczęściu nie wierzy!
Zadrżał, spiął konia, skoczył w Bohu łoże...
Krzyknął ku swoim: «umykaj kto może!»

Przepłynął rzekę; z pogromu i klęski
Pierzcha, nie dawno przebył ją zwycięski,
Do jasnej zbroi niesie żal przykuty,
A w sercu sroższe od żądeł wyrzuty...
Dziś jego winę step oglądał cały,
I Bóg i ludzie, nieba i dzień biały!

Raczkowski walczy i poddać się wzbrania,
Zbiegłych przed Turków pogonią zasłania;
Przy nim husarze i bracia pancerni,
Już w małej liczbie przejścia bronią wierni,
Walczą zawzięcie, ale bez nadziei..
Padli... w tem dzwonek głosi: «Agnus Dei»...
I jęczy w polu... Armia Nurydana
Boh przeszła, ściga resztki kasztelana.