Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Konia wciąż bodzie kolczata ostroga...
Męstwo wraz z stalą opasało łona,
Na mieczach drzymią poległych imiona.
Koń w konia dzielny, srebrną siatką kryty,
Kruszy kamienie i wonne ziół kity;
Wiewne buńczuki słaniają się w poły,
Niby do ramion zwabione sokoły.
Rycerzom boje są świetną biesiadą,
Lecz dzisiaj serca zakrwawione zdradą;
Więc Doroszeńce klną i grożą Siczy,
I spadną gradem na lud buntowniczy.

Na Miodoborskiem gdy był hufiec cały,
Jeszcze raz trąby na hejnał zagrzmiały.
Już ich nie widać, już na Ukrainie
I błysk oręża i dźwięk surmy ginie;
U zbornych mogił owych orłów w zbroi,
Z chlebem i solą powitają swoi.

A tam na polu, gdzie przed chwilą grzmiały
Znaki rycerzy, został dziad zgrzybiały;