Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Światłowicz kramarz odrzekł: «Ja tak samo!
Odkąd ich djabeł przyniósł młyńską bramą,
Szeląga jeszcze nie wziąłem za towar.»

«Mnie sól zabrali i wypili browar!»
Rzekł Gil.

Gadowicz, co młyn miał i żarno,
Rzekł: «Mnie zabrali i mąkę i ziarno,
Lecz da Bóg! kiedyś ja tych Lutrów kości
Przez moje pytle puszczę bez litości.»

«U mnie, ozwał się Olexowicz z rynku,
Pięć postaw sukna wzięli w upominku,
I falendyszu dwa, za mój dobytek
Dali mi wczoraj w zamku jakiś kwitek,
A Florek jeszcze ze mnie naigrawał,
Niepomny, żem ja ojcu na borg dawał.»

Szafarz Borycki odezwał się z cicha:
«Gdybyż choć Forgwell był został, pół licha!
Szwed, jednak ludzki; a Sztajn to syn smoczy!
Ot! znów mi kazał wydzierać wam oczy;
Tak! dać musicie co kto ma gotówki.
Dać, — lub gwałt będzie, żadnej tu wymówki.
A jeśli Szwedom kwota nie doważy,
Srebro i złoto zabiorą z ołtarzy.»
Gdy skończył, wszyscy zamilkli do koła,
Zgroza sędziwe pomarszczyła czoła;