Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

«To chodźmyż majstrze! w Janusza gospodzie,
I młódź i cechy zastaniem przy miodzie.»

Odeszli. — Ci zaś, ani śnili o tem
Jakiem ich Bartek przewitać chciał grzmotem.
Oddani sobie stoją śród rozmowy,
Przerywanemi Oskar mówił słowy...
I znać że miłość mieszał z tajemnicą,
Bo u niej bladło to kraśniało lico;
Składała ręce, czasem przerażona
Drgnęła, i jęk się wydzierał z jej łona,
Ale z czułością wtedy Oskar spieszył,
Wieść zrywał krwawą, i przelękłą cieszył,
I opowiadał, i tak zbył się wieści...
Mówi już czulej i gołąbkę pieści,
A tak miłością znać olśnił ją całą,
Że tylko dla niej Basi duszy stało;
Że tym dniem pierwszym szczęścia wniebowzięta,
Jak anioł stoi topiąc w nim oczęta
Pełne promieni... Myśli w niej nim wstaną,
Czuje jak kocha, i jak jest kochaną.