Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/629

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sku, zatrzymał się przed wejściem do peryferyjnego hoteliku i otwarł przed nią drzwi.
Paliła się jedna lampa gazowa, nikogo przy kontuarze nie było widać. Poprosił, aby poczekała na pluszowej ławce, sam poszedł w głąb i dość długo go nie było.
— Załatwiłem — wrócił — i kazałem przygotować pokój, kazałem go bardzo dobrze przygotować, usłuchali mnie tutaj i przekonałem ich tak, że tutaj zrozumieli, z kim mają do czynienia. Powiem ci teraz, że przecież nie wydałem tam w restauracji wszystkich pieniędzy ani też tym typom reszty nie myślałem zwracać. Za to séjour w hotelu będziemy mieli wspaniały. Już służba pracuje, potrząsnąłem zaspaną dziewczyną tak, że do jutra nie zmruży oka.
— Jak się to nazywa?
— Nie wiem — wyszedł na ulicę, wychylił się, wrócił i powiedział:
— Metropol.