Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/615

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieoczekiwaną. Nikt by jej nie przewidział. Zatem znak mówił o trzecim wyjściu i był wróżbą jak gdyby pomyślną.
Wiedział, że sam siebie nie ma co żałować, ale było mu szkoda, odzywała się nutka, nienawistna nutka, auto-żalu i niezasłużonego smutku. Wiedział o tym, że niezasłużony, lecz smutek podrastał. Kierował więc nim tak, aby cokolwiek pogodniejszego uruchomić.
Zmęczonego zawsze nogi wiodły na kamienie nadbrzeżne. Stawał, stał tutaj. Za plecami — żarty na bok — wyrastała hańba. Czarny honor, rodzice w grobie i jakaś malutka dziewczynka, która, gdy miał lat pięć i był z matką na spacerze w lesie, zwanym Gajem, podała mu czerwone jabłko, bo wydał jej się głodny. Gdy jednak i to wspomnienie chciał obrócić w żarty, gdy chciał zaszydzić z samego siebie, szyderstwo nie wychodziło. Wiedział, że tylko nacisnąć, a popadnie w rozpacz.
Zawracał od rzeki i szedł w głąb portu. Najpierw patrzył, jak się kroi i dzieli słoninę na desce. Potem uratował, tak mu się wydawało, przechyloną cysternę z wodą i zwymyślał tego, który ją obsługiwał. Nastąpiła wymiana pogróżek, już myślał, że dojdzie do masakry i skończy się w szpitalu, gdy nadszedł Maksymilian, zastępca szefa: — znam go — powiedział o Filipie.
Tego dnia Filip poznał uroczyście samego szefa. Przyboczna rada zaakceptowała, zagwarantowała jego „uczciwość” i poleciła wypłatę zaliczki na ekwipunek i potrzeby związane z początkiem zawodu młodszego dozorcy. Jego funkcją miało być uwiązywanie bydła w kojcach na pokładzie. Potem uznano, że korzystniejszy będzie przy pieczętowaniu, czyli wypisywaniu numeracji na skórze. W dniu poprzedzającym wyjazd szef powiedział do Filipa:
— Pytał się ktoś o pana.
— Nikt się nie mógł pytać.
— Mówię — rzekł.
Znaczyło, że powiedział:
— Kobieta.
— Nie znam żadnych kobiet.
Szef lubił umiarkowanie, lubił to, co stanowi o niczym. Wyróżniał Filipa, podobało mu się, że Filip jest ex-frei-baronem, czyli nikim. Nie lubił wyjaśnień, „całej prawdy”, może nawet sam był płaczliwym człowiekiem, który szlocha, gdy mucha mu wpadnie