Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/584

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niekiedy w łóżku, głową z drugiej strony, w nogach. Miotała się więc, gdy nikogo nie było.
W sienniku kazała zmienić słomę i spalić, nie podawała ręki, czyniąc tym jak gdyby delikatny afront. Jednak, nie ustępując nic ze swych dawnych zasad: afront.
Zaczęła robić sprawę wokół siebie, jak gdyby wyższą, jej tylko dostępną, nie dla zdrowych i nie dla tych, którzy nie rozumieją elegancji człowieka odchodzącego w puste okolice. Ubrana była biednie, rozmyślnie odarta i rozchełstana, prawie naga. Nikogo nie chciała widzieć albo nagle wszystkich. Zapytała:
— Jak myślisz?
I odłożyła książkę.
— Jestem optymistycznej myśli. Liczę w duchu na ciebie. Od twojej siły wszystko zależy. — Mimo zakazu Angelika usiadła na brzegu łóżka i Eliza dotknęła ją ręką: — Wydaje mi się — powiedziała Angelika, eksponując odważnie dotkniętą rękę — że tak jakby trochę ustępowało.
— Nie o to zapytałam. Nie martw się o mnie! Powiedz, co myślisz o innych. Czy oni wytrzymają?
— Tak, tak, bez wątpienia, wszyscy.
— Wcale nie jest lepiej, jest gorzej. Wściekła się ta choroba! Ja dobrze wiem, że już się wściekła i oszalała. Mogę tylko dać się kąsać. Ty mi radzisz, żeby nie zapytywać? Ty mi tak radzisz? Nie studiować medycyny. Na wszystko zamknąć oczy. Kto przyjdzie, ten będzie. Czy też mam zabronić przychodzić wszystkim? I tak nikt nie przyjdzie. Mam płakać? Czy radzisz mi płakać? Bądź trochę lekarzem. A ty wyjdź za mąż. Szybko za mąż.
Porywało ją mówienie.
Elizę, która dotąd między „tak” i „nie” umieszczała zaledwie kilka obojętnych znaków myślowych.
— Widzisz — mówiła — radę muszę sobie dawać sama. A jeżeli jest to bardzo zaraźliwe? — Na twarzy jej ukazywał się złośliwy uśmiech. — Jak myślisz? Bo o to cię tylko zapytałam.
— Nie wiem, o czym myślisz.
— Nie wiesz, nie wiesz. Niedoczekanie, żebym się przed kimkolwiek upokorzyła. Człowiek powinien ginąć ze złością na ustach. Wiem, że mają wystąpić na mnie plamy. Już je mam. Ciekawa jestem, czy wyjdą mi na twarz? Tam na dole we mnie pracują,