Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/583

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie był przypadkiem. Podprowadziłaby łajdaka na skraj przepaści. Lecz cóż, łajdak zostanie, a ona przepadnie.
Angelika słuchała i nie mogła pojąć. Od dawna miała różne podejrzenia.
Lecz różnymi podejrzeniami świat jest załadowany. Zresztą we wszystkim było już za późno, wszystko było już „po wszystkim”. Należało — najwygodniej było — złożyć to wszystko na karb nieprzytomności Elizy. Treść zaginionego listu uznać za wymysł bezlitośnie ginącej witalnej siły, za rodzaj zemsty nad żyjącymi.
Znów szła do Elizy.
Chciała zachować spokój. Tak było jednego dnia, drugiego ogarniała ją panika. Jakżeż nienawidziła siebie w stanie paniki. Była przecież jeszcze, i była przecież sobą.
W połowie drogi odmawiały posłuszeństwa nerwy, czas uciekał i czas się zbliżał. Karola X. nazwał ktoś pogardliwie Kreolem.
Wchodziła w bramę. Gdyby znów tu się ukazał? To co? — myślała: — Ojciec mego dziecka. Trzeba go nazwać Iksem, tego tak zwanego Karola Butlera. Iks plus Igrek do kwadratu będzie to moja głupota. — Uderzyła w nią fala gniewu. Na schodach liczyła stopnie. — Nigdy — myślała — nie należy nazywać głupotą swych uczuć. — I słyszała w sobie, jak echo, smutną głupotę tego stwierdzenia.
Wchodziła do pokoju Elizy.
Jak to człowiek spokojnie przyjmuje sobie... — patrzyła w głąb przyciemnionego pokoju.
Eliza siedziała w łóżku i czytała książkę. Interesowała ją treść? Było to straszne. Diabli w tym czasie wykonywali w niej harce. Powiedział o tym lekarz, ten, co był u ojca. Była to choroba krwi, nie gojąca się rana. Eliza rzeczywiście miała się rozpaść.
Nie przychodził prawie nikt. Ci, co przychodzili, postępowali jeszcze gorzej. Kto się cieszy? Kto się wybiera z wyrazami współczucia, zacierając ręce?
Leżała w zaniedbanym pokoju na poddaszu. Pierwszy raz Angelika zobaczyła ten ponury zakątek.
Lecz Eliza niczego innego nie chciała, nic wygodniej, nic jaśniej, nic bardziej po ludzku. Leżała przy zasłoniętej firance, z lampą ogrodową na stole i z gitarą w nogach. Zaskoczona, ukazywała się