Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ty wiesz. Ale jeżeli nic nie ma. Będę próbował inaczej. Sprzedam moje słowo. Nie bardzo bym chciał, ale sprzedam.
— O czym myślisz?
— Pójdę i przekonam majstra. Zgodzi się, że zapłacę później, z pieniędzy już zarobionych. Jestem od tego — rzekł dumnie — aby przekonywać.
— Więc to ...nieodwołalnie? — zapytała, wciąż nie dowierzając.
— Tak.
Gdy schodzili, przystanęła na schodach i zaczęła dopytywać o szczegóły, co to za majster i jak to wszystko będzie wyglądało?
Zapytała, czy mogłaby z nim pójść do niego, żeby bodaj wiedzieć. Nie wyraził zgody.
Stali w połowie schodów, naprzeciw siebie. Bez potrzeby. Paweł odwrócił głowę.
Angelika płakała.