Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Było po deszczu, w rozjeżdżonej bramie mleczarni pełno błota z rozlanymi śladami mleka. Niósł kubeł wody z ulicznej studni. Kubeł go obronił. Gdyby wykonał jeden bodaj gest, odruch przerażenia... W tym samym czasie w podobnej sytuacji zginął jego sąsiad... Blacha kubła i jej zwyczajność. Równy krok i zwyczajność potrzeby wody. Nędza. Twarz dziewczyny była od razu martwa. Krew zmieszała się z mlekiem, mleko roztapiało się w błocie. Po drugiej stronie wąskiej ulicy stała furmanka, na której wpół leżąc wiło się kilku ludzi ubranych na czarno.
W domu zastał wiadomość. Należało uciekać. Zawiadomiono go, żeby nie przychodził tam, gdzie miał przyjść.
Rok minął od śmierci młodszego syna, Felicjana. Znaleziono przy nim broń i zastrzelony został na miejscu. Paweł przystąpił do akcji i zaczął kolportować nielegalną prasę.
Józef ukryty był na stryszku. Z innych powodów. Od czasu urzędowego oświadczenia, że ludzie niezwyczajni nie mogą i nie będą tolerowani.
Kryjówka urządzona była precyzyjnie. W razie alarmu wyskakiwało się oknem. Lecz nie wprost, przejście prowadziło dachem, skąd, będąc zasłonięty szerokim kominem, można było zeskoczyć na drugą stronę płotu, do ogrodu sąsiada. Stamtąd już było wyjście na ulicę, o którym nikt nie wiedział. Paweł zarządził ćwiczenie alarmowe i Józef wykazał nadspodziewaną sprawność. Nawet przedwcześnie wyskoczył na parapet okna, chociaż było powiedziane, że ma czekać na drugi sygnał.
Po przejściu ulicy miał uciekać do lasu, było tam wyznaczone miejsce spotkania i zakopana pod drzewem żywność. Kilka kilometrów dalej był dom rakarza, w którym miał przebyć najgorszy czas. Dom ze względu na psy był ogrodzony wysokim, gęstym płotem. Z daleka odpychał niespokojnym skamleniem czegoś, co się tłukło za tym płotem, i dyskretnym powiewem padliny. Właściciel gotował mydło, być może, wyrabiał wędliny, z całą pewnością wyprawiał skóry, pędził samogon, miał beczkowóz, kupował złoto z dochodów, jakie przynosiło mu wywożenie z przedmieść gnojówki, wziął od Pawła pieniądze, był człowiekiem pewnym i zgodził się na Józefa z dobroci serca. Jak również z tego powodu, że Paweł zjadł z nim w kuchni kolację. Po kolacji, do której, po uspokojeniu jakimś sposobem zwierzyny — gospodarz wystąpił