Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy odzyskała władzę w głowie, zerwała się i pobiegła do ojca.
Lecz nie mogła go uruchomić. Zaparł się w krześle, nogi wyciągnął przed siebie i nie odpowiadał na jej gorączkowe okrzyki, żeby uciekać.
— Idźcie już, idźcie już! — krzyczał ktoś na nich.
Była to prawdopodobnie Maria.
— Córko moja! — wreszcie zerwał się z krzesła i wzniósł patetycznie ramiona do nieba: — całuję twoje ręce! Dobiłaś tego skurwysyna!
Wtedy już wypchnięto ich za drzwi i kazano czym prędzej odchodzić.
Czyjeś ręce popychały ją za plecy, a pani Kwiecińska, pamięta to, za progiem podała jej laskę ojca.