Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Włóczysz się z byle kim, gdzie darmo i brudno.
— Ty to mówisz?
Wziął kapelusz, chciał wyjść. Zatrzymała go.
— Nie opuścisz mnie? — zapytał. — Nigdy?
— Wiesz co — powiedziała — nie rozmawiajmy tak ze sobą. Ani tak, ani tak. Dobrze?

Pan Kalinowski był to „zasmarkany profesor”, który także padł ofiarą nieudanej transakcji, tracąc obraz pod tytułem „Spalone dęby”, ale, co dziwne i wspaniałe zarazem z jego strony, wcale się nie pogniewał, wręcz odwrotnie, tak jakby tylko czekał na to, co stać się musiało, i od tej pory zaczął codziennie przychodzić. Ten niepozorny, zziębnięty człowieczek, skromny, z papierosami Sport luzem w kieszeni i szklaną fifką — który od razu szczerze wyznał, iż go już kiedyś zrujnowano, wyłudzając podstępnie pracę naukową pod nazwą „Teoria spirali”, w porównaniu z którą „Dęby” to stara cerata — zasmakował teraz w tym domu i w tych ludziach. Antoninę traktował jak dorosłego człowieka. Prowadził długie rozmowy z ojcem — „przy drzwiach zamkniętych”. Gdy ktoś przyszedł, musiał właśnie czekać.
Herodek nazywał Kalinowskiego „zasmarkanym profesorem”, tak jak ona nazywała ojca Herodkiem, ale Herodek oczekiwał Kalinowskiego z niecierpliwością. O czym mówili? Ojciec uważał Kalinowskiego za kogoś poniżej, Kalinowski ojca także — na jedno i drugie były dowody — lecz Kalinowski traktował ojca powyżej, i nawet gdy go nie było, mówił do Antoniny: to jest ktoś. Podczas gdy ojciec mówił zaledwie: profesor.
Gdy rozmawiali, każdy musiał czekać.
Tak było właśnie z leśniczym. Herodek zapowiedział:
— Ma tu przyjść pewien osioł z rogami na sprzedaż. Byłbym zapomniał.
— Z rogami?
— Jelenia. Sprzątnij drugi pokój. Przetrzymam go, aż zmięknie. Weź garnek wody i spryskaj podłogę. Karteczka, brulion, ołóweczek, zupełnie legalna transakcja, która to godzina? Już siódma?