Przejdź do zawartości

Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Matka Boska Częstochowska

Nie jest bezpiecznie, myśli, w tej sytuacji mieć przy sobie broń do zrabowania. A może rewolwer odkryty w walizce jest powodem propozycji Antoniny?
Jest to jedyne wykroczenie, na przekór, odwaga na przekór władzom, już trzeciej władzy państwowej w jego życiu. Rewolwer symbolizuje wolność osobistą. Jedyne przestępstwo, na jakie w życiu sobie pozwolił. Gwarantuje wolność osobistą w stosunku do własnego życia, myśli tak w kółko, słysząc szuranie walizki o trawę. Jest już południe.
Antonina milczy, idą szybko.
Wiejska droga wpada coraz głębiej w spękaną ziemię. Przed nimi pod rozpalonym niebem jedzie wóz pełny snopów żyta. Oś skrzypi, gorący piasek sypie się po zeschniętych szprychach, omotanych promieniami słomy, smar topnieje w panewkach i chwiejnymi iskrami spada w pył ziemi. Dym z dalekiego komina cienkim włosem ledwo dotyka nieruchomego błękitu.
Motyle ukryły się w trawie, coraz dłuższe przerwy zapadają w graniu świerszczy, wreszcie i one cichną, wóz wciąż jedzie przed nimi, słychać łańcuch przy dyszlu. Kołacze i wysoko dzwoni, mgła słoneczna pokrywa zbielałym złotem wszystko, czego już oczy nie widzą.
Antonina idzie tuż za wozem i trzyma się ręką źdźbła słomy, Paweł postępuje za nią z opuszczonymi ramionami i myśli o lekkich śladach jej stóp, które wybiegają spod jego oczu. Widzi siny, obnażony żelazną obręczą koła kamień i chce ostrzec, lecz nie dobywa głosu. Czuje, jak w słońcu puchnie mu kark i parcieje szara pepita. Poprzez czerwień powiek u wylotu drogi dostrzega małe okienko drżącego nieba.