Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

błyskawicznie, lecz za plecami nie było nikogo, słyszał biegnący szelest liści, tak jak biegnie wiatr w krzakach, wokoło drżały poruszone witki, słyszał czyjś oddech — ktoś igrał z nim jak ze ślepcem. Rozwścieczony rzucił się na oślep, aby siłą uchwycić to nieuchwytne i dostać w ręce. Wtedy — postać wyskoczyła tuż, jakby z niego samego, chociaż przed sekundą jej tu nie było — włos zjeżył mu się na głowie — widmo dało susa w najgęstszy mrok pod parapetem okna. Ruszył tam, drżąc z emocji, ale zjawa rozpłynęła się w oczach. Ściana była szorstka, ciepława i pusta — rozłożył ramiona i przesiewając nogami wysoką trawę szedł w stronę węgła domu — i wtedy — postać — teraz już rozpoznał — była to dziewczyna — uniosła się z ziemi. A gdy jednym skokiem był tuż przy niej — znowu prysnęła w ciemność. Wykonał zwrot, lecz w tej chwili dostał potężne kopnięcie twardym butem, wymierzone w samą kość ogonową. Jęknął z bólu, przysiadł, kiedy podniósł się z trawy, widział, jak biegła w stronę sztachet jak spadające skrzydło. Zabrzęczała szyba w oknie na parterze, w tej sekundzie światło zgasło.
Stał tak przez chwilę.
Księżyc wypłynął znad drzew i chwiany pierwszym podmuchem przedrannego wiatru szedł lekko w górę, przybywało powietrza, minęła chyba godzina trzecia. Noc trwała jeszcze, lecz niżej ziemi drgnęło już słońce. Z blednącej otchłani zaczął się wysiewać pył świetlisty. Wiatr zakołysał hakiem okiennicy. Stał chwilę w spokoju. Wrócił przez parapet, nie był w stanie pozbierać lampy, zapalił świecę, zamknął okno i zaciągnął portierę. Teraz dopiero ból zaczął układać się promieniście.
Ze zgrozą pomyślał, że przecież tańczył w koszuli i przeskakiwał nerwowo krzaczki agrestu, że został zmuszony do skoków boso w zimnej trawie. Wrócił przez okno, żeby nie budzić Barbary. Nikt go nie widział, sprawa rozegrała się w ciszy.
Boże — ukląkł przed łóżkiem — jak możesz mnie tak doświadczyć? Wstał, wyjął rewolwer ze schowka i dopakował do walizy na samo dno. Ból kości rozchodził się promieniście.