Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sprawcą musiałby być ktoś o niezwykle silnym charakterze. Tymczasem wszystkim, tylko tą siłą Wereszczyński nie grzeszył. Jeszcze inni mówili o „przedziwnej” miłości do Filipa Małachowskiego, oczarowaniu, zawiści i chorobie zawiści, która doprowadziła do katastrofy. Posądzano też Wereszczyńskiego o jakąś niezwykłą, skomplikowaną perfidię i płynące stąd podstępne działanie. Lecz ci, którzy znali go bliżej, wiedzieli, że był w działaniu wprost nieporadny i odkryty. Mówiono, potem przestano, w końcu, gdy wszystko już dawno ucichło, najwięcej o tym fakcie mówił sam Wereszczyński, powracał, rozpamiętywał. Zapisano więc domysły na karb jego ogólnego nieudania.
Był całe życie nieszczęśliwy. Co więcej, bez amatorów na ten typ nieszczęścia. Nie wszystkie bowiem są pokupne, nawet u kobiet. Jego rodzaj był taki, który najcierpliwszych nawet z czasem zniecierpliwi.
W ostatnim rozdziale Wereszczyński ma lat dwadzieścia i zaczyna dopiero karierę. Dziś, na początku opowiadania, ma lat osiemdziesiąt dwa i jest w przededniu śmierci. Zakończenie jest więc początkiem wszystkiego, co już się stało.
Zarysy wspominanej czasem jego „Teorii i Anty-Teorii Zbrodni Naśladowania” podane są dość fragmentarycznie. Całość tego „dzieła życia” przekracza objętość książki i w pewnym znaczeniu granice normalnej wytrzymałości. Należałoby się również obawiać, że Teoria im dalej posunięta w cytatach, tym opaczniej byłaby dzisiaj rozumiana. Jej forma wynika przede wszystkim z osobistego nieszczęścia autora. Gdyby Wereszczyński był człowiekiem choć trochę szczęśliwszym, nie musiałby być aż tak zapobiegliwy w formułowaniu ubliżających myśli. Nie byłoby także i Teorii.
W prospekcie przedstawiony jest drobny wypadek sprzed lat sześćdziesięciu. Uległ mu właśnie Wereszczyński. Było to niewielkie zdarzenie uliczne, wulgarne, w obcym kraju.