Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kwiatom górskim się dziwowało, a chłopak przedrzeźniał kule gwizdaniem... Ale staruszka matka, którą bracia moi pod ramiona wziąwszy... ustawała, wołając, że woli raczej... małżonkę moją także, którą ja na tem strasznem bezdrożu... ledwie... tak z wielką męką i trudem, ostatka sił dobywając, na tę Kalwaryę... usque ad summum culminem montis dictae Stara Robota, gdzie miały być zasypane niegdy kopalnie śrebra JKM...

Przerwałem mozolne czytanie, a raczej odcyfrowywanie manuskryptu, pisanego niewyraźnym charakterem, a pismem tak wyblakłem (może istotnie krwią?), iż zaledwie niektóre słowa odczytać się dawały i sens jako tako pochwycić było można.
— Czy rozumiesz? — zapytałem Antosia, którego żywe zrazu zainteresowanie się manuskryptem zaczęło widocznie słabnąć.
— Prawie nic — odpowiedział obojętnie, zabrawszy się do krzesania ognia krzesiwkiem, zapałki bowiem wyświecił wszystkie w grocie.
— Mnie tak się rzecz przedstawia: szlachcic ten pisze, że skutkiem napadu nieprzy-