Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Szczęściem, że mnie w oko nie trafił — opowiadał p. Adolf dalej. — Teraz znowu nastąpiła depressya, jak to nazywa doktor. Pół dnia już milczy, ze spuszczonem na dół spojrzeniem, jakby zawstydzony, i nic nie mówi, jakby odrętwiał, a na pytania nie odpowiada, nawet ust nie otworzy, aby przyjąć lekarstwo i trzeba je rozchylać. A tak silnie ma szczęki zaciśnięte, że doktor miał niemało z nim kłopotu... zupełnie jak martwy. Skorzystałem z tej chwili i poobcinałem tygrysowi paznogcie...
P. Adolf rad ze swego dowcipu zaczął się śmiać.
— Czy, kiedy jest spokojniejszym, mówi rozsądnie? — zapytałem.
— Kiedy jest spokojnym, nic nie mówi.
— Ale kiedy jest w usposobieniu normalnem?
— Ja nie wiem czy on był w niem kiedy w życiu — odezwała się ciotka.
Dowcip cioci podobał się bardzo p. Adolfowi.
Vous avez parfaitement raison! nie był nigdy normalnym, mówi jednak czasem rozsądnie: na pierwsze, drugie pytanie od-