Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chodziłem wczoraj wieczór właśnie do Kasyna, a... nie wiem, czy pan wie, mieszkam prawie na końcu ulicy Kościeliskiej, dans la cabane de Sierocki... otóż widzę, że górale niosą coś w dużej płachcie i słyszę jęk... mais je vous dit: straszny jęk, aż mrowie przechodzi. Pytam więc, co to się stało... i dowiaduję się, że to pana Antoniego tak niosą, że go znaleźli na... le drôle de mot ne me revient jamais... na »piargach«... Otóż pan Antoni mieszkał na drugim końcu wsi, aż na Chramcówkach. Nie dałem go tam nieść tak daleko, bo by go może żywego nie donieśli i umieściłem tymczasem u siebie...
— To z tego powodu powiedziała panu panna Józefa: »jaki pan dobry!« Czy tak?
Précisement... Właśnie jej to opowiadałem. Powiedziała: »jaki pan dobry!« podała mi rączkę i zemdlała.
Pan Adolf westchnął. Był widocznie wzruszony i znowu żywiej przestępować zaczął z nogi na nogę, kręcąc się w miejscu. Po chwili mówił dalej:
— Bo zresztą, nie można było nawet ina-