Strona:Michał Marczewski - Wyspa pływająca.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hukło znowuż i wspinający się na drzewo Indjanin zleciał z niego na piasek jak gruszka.
Wykrętna dyplomacja ustępowała miejsca pewnej wojnie.

ROZDZIAŁ III.
Walka. Nowy podstęp i nowa zdrada.

Położenie czterech strzelców stało się odrazu poważne.
Indjanie podzielili się na dwa równe oddziały i z dwóch przeciwległych brzegów rzeki atakowali wyspę.
— Wzięli nas w dwa ognie! — burknął Persi nie bez pewnego zakłopotania, gdyż obrona wydała mu się teraz dwa razy jużciż trudniejszą.
— Jeżeli te łotry wykażą nieco więcej męstwa niż zazwyczaj, to wszyscy jesteśmy zgubieni, dodał, nabijając co prędzej swoją dwururkę.
— Na szczęście broni i prochu mamy poddostatkiem — zauważył Ruy, kładąc przed sobą dwa pistolety, które nosił za pasem.
— Jestem zdania, aby Doye, przeniósł się na tamtą stronę do Szwalbelego, a przedtem przyniósł nam karabiny, które leżą pod siodłami.
Persi kiwnął mu głową pospiesznie.
— Ależ naturalnie. Inaczej Szwalbele nie powstrzyma tej trzody, chociaż na tych dzikusów wystarczy jeden strzał celny. Powiedziałbym nawet, że byłoby nawet lepiej, gdyby w każdej parze jeden