Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niego z owém rozkoszném stworzeniem, które nań od pierwszéj chwili takie sympatyczne wywarło wrażenie. Sam nie wiedział czemu przypisywać to dziwne, niezwykłe zajęcie się panienką spotkaną po raz piérwszy i to tak przelotnie. Może tak silnie przemówiły za nią zmączone rączki i gospodarski fartuszek, może mu się spodobała, że ją zobaczył w tak poetycznéj, księżycowéj nocy; w fantastyczném oświetleniu księżyca; ale inżynier nie należał wcale do sentymentalnych marzycieli nocnych, był więcéj realistą choć realista z sercem, ale umysłem trzeźwym. I może dla tego właśnie czuł cały urok téj natury świeżéj, niesfałszowanéj sztuczną afektacyją, któréj panny po większéj części pożyczają sobie z książek. Po tyloletnim pobycie w mieście, wśród kobiet sztucznie wychowanych, Bronisia pociągała go urokiem świeżości, prostoty i natury. Była ona typem polskiego dziewczęcia, który pod wpływem cywilizacyji coraz więcéj się zatraca. Pod wpływem różnych czynników, jakie postęp przynosi, otrzymujemy okazy w dobroci doskonalsze od Bronisi, więcéj skombinowane i praktyczniejsze, ale inżynier pomimo całego szacunku, jaki żywił dla nowszych teoryj wychowania, w głębi duszy uczuł teraz sympatyją dla owych wiejskich dziewuszek kryjących się jeszcze tu i owdzie po dworkach szlacheckich — o których czytał tyle, a których okaz doskonały miał obecnie przed oczami. Wszystkie uprzedzenia, jakie nabył za granicą, zarzuty, jakiémi obarczał kobiety swego kraju, zbladły jakoś wobec Bronisi i zmalały. Czuł że gotówby się był przeniewierzyć w téj chwili swoim teoryjom. Długo stojąc nieporuszony myślał o tém; dopiero głośne krzyki, które słyszeć się dały wewnątrz dworu, wyrwały go z tego zaklętego koła. Krzyki pochodziły z świetlicy, gdzie wzniesiono czyjeś zdrowie z zapałem. Kowalskiego raziły te wrzaski pijanych i usunął się od nich w aleję grabową,