Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Małżeństwo to kosztowało trochę Habę nie tyle z powodu majątku, jaki musiał wypłacić synowi tytułem posagu, jak raczéj z powodu choroby, jakiéj się nabawił przez kolligacyję z familiją barona. Haba zachorował na chorobę właściwą spanoszonym dorobkiewiczom — na honory i tytuły, a choroba ta kosztowała go nie mało.
Pieniądze, zbierane z takim trudem, powoli grosz do grosza, teraz rozchodziły się setkami na zadowolenie próżności żyda, na wyrobienie mu w świecie pozycyji, odpowiedniéj baronowskim kolligacyjom. W czasie, kiedy kończymy tę powieść, dowiadujemy się z gazet, że Abraham Haba, obywatel ziemski z Galicyji, ofiarował na szpital miejski w Wiedniu dwanaście tysięcy guldenów. Nie trudno się domyśléć powodu téj pańskiéj ofiarności oszczędnego żyda. Idzie mu pewnie o order, albo tytuł jaki.
Panny Jacentówny są jeszcze do wzięcia. Dowiedzieć się o nie można w miasteczku Sokole, w małéj izdebce od podwórza, gdzie trudnią się białém szyciem, które im nędzne zapewnia utrzymanie. W miejsce pudru obsypują się w dnie świąteczne, lub do wyjścia na miasto, zwyczajną mąką i nie straciły jeszcze nadzieji wydania się za mąż.

KONIEC.