Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IV.
Dzień Świętego Bartłomieja

Dzień Ś-go Bartłomieja — dzień imienin Radoszewskiego obchodzono zawsze z niesłychaną świetnością i wspaniałością. I tego roku chciał godnie uraczyć swoich kochanych sąsiadów, a miał po temu fundusze, gdyż ze sprzedaży lasu od sumy, którą wziął Procesowicz, okroiło się jeszcze tyle, że można było sprawić traktament. Radoszewski nie dbał o więcéj. Nie kłopotał się wcale zkąd weźmie na podatki, na zapłacenie procentów, na nowe zasiewy, gdy grad wymłócił mu i zniszczył całą tegoroczną krescencyją; — do zasiewu jeszcze było daleko, a Radoszewski nigdy daleko naprzód nie patrzał, pod tym względem stosował się do słów ewangelii, zapatrywał się na ptactwo niebieskie i lilie polne i powtarzał nasze stereotypowe: jakoś to będzie. Na stole jego leżało mnóstwo pozwów, protestów i egzekucyjnych paletów, wyroków sądowych, ale ich nie czytał, odkładając to na późniéj. Teraz zajęty był tylko imieninami. Ś-ty Bartłomiéj był jedynym celem jego myśli i zachodów. Cały dom był tém zajęty. Kundusia sposobiła się także, by godnie na ten dzień wystąpić. Sprowadzono z miasta całą furę kolonijalnych towarów, wynajęto kilku kucharzy z okolicy, zaprzągnięto kilkanaście dziéwcząt ze wsi do tarcia maku i obiérania migdałów, tłuczenia cukru i innych tym podobnych czynności. Fornali zabrano od pługów do rąba-