Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Źle z moją jedynaczką — rzekł siadając i zwracając się do Kundusi zapytał: Z czego jéj to przyjść mogło?
— A z czegoby jak nie za zmartwienia.
— Zmartwienia? A to co?
Kundusia wahała się czy powiedziéć — i spojrzała na Kowalskich, jakby chcąc dać poznać Radoszewskiemu, że to rzecz, o któréj przy obcych mówić może nie wypada. Ale Radoszewski, który zrozumiał jéj skrupuły rzekł:
— Mów aspanna bez żenady. To mój stary znajomy, kolega z lat szkolnych, a to jego syn. Przed nim nie mam sekretów.
Kundusia dygnęła z pewną pretensyją przybyłym.
— No, mów aspanna z czego jéj się ta choroba przyplątała?
— Po prostu z kochania. Już to takie tkliwe nasze panieńskie serca, że nic tak nas nie dotknie, jak nieszczęśliwa miłość. Ja raz także ledwo nie umarłam z tego.
— Aspanna inna rzecz. Ale Bronisia nie może się nazywać nieszczęśliwą w tym względzie. Walery, o ilem uważał, kręcił się koło niéj.
— Tak, a żeni się z inną, niegodziwiec.
— Z inną? I Bronisia się o tém dowiedziała?
— Z początku tailiśmy przed nią, bo się bałam o nią. Cóż ona, myślałam sobie, powie na to, kiedy mnie, gdym się o tém dowiedziała w kuchni, wypadł z rąk garnuszek ze śmietanką na ziemię i poparzył Pinię. I ona biédna ucierpiała przez tego niegodziwca — mówiła żałośnie patrząc na swoją faworytkę, musiałam jéj robić okłady.
— Ale mówże mi aspanna o córce. Któż jéj powiedział o tém?
— A to Magdusia wygadała się z tém przed panienką.
— A może to babskie plotki tylko, — mówił Radoszewski kręcąc wąs w zamyśleniu.