Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kilka głów, dużo kwiatów i strumień jasnych włosów uderzyły moje oczy w jednej chwili i to bardzo krótkiej; bo zaledwie uchyliłem drzwi, wnet dał się słyszeć krzyk kilkunastu sopranów najrozmaitszych odcieni: nie można! nie wolno! proszę zamknąć drzwi! cóż to znowu! etc. Cofnąłem się więc coprędzej dyskretnie do ciemnej sionki, a ztamtąd do głównej sieni, nie wiedząc co zrobić ze swoją figurą, gdy na szczęście pojawił się pan Kanty.
— Ha, ha, pan akademik już tutaj?
— Wszak pan mówiłeś, że o dziewiątej.
— No tak: ale to pan wiesz z temi babami, jak się zaczną guzdrać, to nie trzeba panu mówić. Pono i suknia jeszcze nie gotowa, to i do jedenastej zejdzie. Hej, Antek, czyście dali już znać księdzu. żeby zaczekał-spytał, zwracając się do jakiegoś blondyna z rumianą, świecącą twarzą, ubranego w czarne nowiutkie szaty i niebieski krawat w białe pręgi.- A to właśnie mój drągal, co się żeni. No, pokłońże się panu akademikowi, że tak grzeczny i nie odmówił drużbowania. Niech mu pan akademik wybaczy, bo choć chłop jak dąb. ale to głupie jeszcze -więcej we młynie się chował. jak między ludźmi. No. prosimy dalej.
Wziął mię pod rękę i chciał ciągnąć do drzwi naprzeciw piekarni.
— Jeżeli ślub dopiero za dwie godziny — odparłem — to może później.
— A cóżby to za moda była znowu, żebyśmy panu pozwolili z przed drzwi się wracać. — Gdzież znowu? Dwie godziny nie wieki przecie. Jest traktamencik jaki taki, to się zabawimy przyjemnie w kompanii i pogada się o polityce nieco. No, prosimy.
I otworzywszy drzwi, wpakował mię gwałtem do stancyi, świeżo widocznie wybielonej na uroczystość weselną, gdzie zastałem już kilka kumoszek i parę obywateli kleparskich, w towarzystwie do połowy wypróżnionych butelek wina i placka z serem na talerzu. Jakiś wyglądający z miny na majstra mularskiego miał ochotę wstać i zrobić mi