Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wina-nie trzeba panu mówić-lada chwila może nogi wyciągnąć. Zapowiedzi już wyszły na Piasku i u św. Floryana, a weselisko pojutrze. Owóż radby człowiek, żeby to się jakoś przyzwoicie i uczciwie odbyło — i dla tego prosiłbym pana akademika, czyby z łaski swojej nie podrużbował memu Kiełbikowi. Miał on sam przyjść prosić o to, bo tak się patrzy, ale że to nieś miał e i głupie jak cielę. więc ja, jako ojciec...
Tu powstał pan Kanty, żeby nadać więcej uroczystości i powagi swemu zaproszeniu.
Trudno się było wymówić. Miałem pewne zobowiązania względem mego gospodarza, szczególnie za zaległości czynszowe, o które nie upominał się bardzo natarczywie. Należało mu tę grzeczność w jaki sposób opłacić, gdy pieniędzmi na razie nie było można, zwłaszcza, że, jak przypuszczałem, nie pociągało to żadnych wydatków za sobą, — bo frak, którego nie miałem, był źle uważany w tych sferach, a prane rękawiczki i grube buty. byle tylko dobrze do glancu wytarte, odpowiadały całkiem wymaganiom obrzędu weselnego przy ulicy Długiej.
W sobotę tedy, jak było oznaczone, o godzinie dziewiątej z rana, wyruszyłem do mieszkania panny młodej, kierując się węchem za zapachem świeżego pieczywa. bo ani szyldu piekarskiego, ani żadnego zbiegowiska, zdradzającego uroczystość weselną, nie dostrzegłem na ulicy. I w samym domu piekarza ani śladu wesela; — gospodarz w omączonej czamarze i służba w zwyczajnych piekarskiemu stanowi negliżach, zajęci byli w sklepie i piekarni rachowaniem bułek rzucaniem ich do koszyków przekupek i służących.Słyszałem tylko głosy: ośmnaście, dwadzieścia. kopa, czterdzieści, sześć, -mnie dwanaście. mnie siedem i t. d., — ale o weselu ani słuchu. Dla przekonania się. czym się przypadkiem nie pomylił. otworzyłem na chybił trafił jakieś drzwi tuż za piekarnią i znalazłem się w ciemnej sionce po której macając, namacałem znowu inne drzwi-i otwarłem je. Kupa białego tarlatanu, para niezakrytych ramion,