Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co się z wami stało? — spytał Julek, wzruszony widokiem jej nędzy. — Wyście przecie mieli się tak dobrze.
— A teraz ze mnie dziadówka na starość,— rzekła i rozpłakała się na wspomnienie lepszej przeszłości.
— A zięć, córka?
— Zięć! Żeby jego połamało w dziesięcioro za mnie.A przez kogoż ja przyszłam na to, jak nie przez niego? Wyłudzili odemnie wszystko, co miałam, do ostatniego grosza, a teraz kawałka chleba żałują.
— Więc i córka tak wam się odpłaciła?
— Rejsa już dawno w grobie. A czyby to ona pozwoliła na to, żeby żyła? Wziął sobie inną po jej śmierci, nawet żałoby nie wyczekał, tak mu było pilno pocieszyć się. Żeby jego Bóg ciężko pokarał za mnie i za moją Rejsę. A czy ona to nie przez niego poszła z tego świata? Biedaczka, martwiła się i zamartwiła.
Płacz przerwał jej mowę.
— Dorobił się mojemi pieniędzmi — mówiła dalej — żyje teraz jak pan jaki, a mnie ledwie z litości dał ciemną izbę pod schodami.
— Mieszkamy razem — dodała śledziarka, która także z współczuciem słuchała opowiadania Mośkowej i płakała z nią razem.
— I tę trochę nędznej strawy — ciągnęła dalej Mośkowa — której by mi i pies nie pozazdrościł. I jeszcze mówi, że mi łaskę robi!
Julkowi pilno było na sądy.
— Czy wy tu długo jeszcze będziecie siedzieć? — spytał Mośkowej, patrząc na zegarek.
— My tu czekamy na sędziego — odpowiedzała za nią druga żydówka — żeby jej pozwolił widzieć się z synem.
— Wasz syn w kryminale?
— To także jego sprawka. Wmieszał go w jakieś szacherki, sam się wykręcił, a mój biedny Jakób pokutuje teraz za to.