Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzy sobą szwargotać po żydowsku. Nareszcie ta druga, bez koszyka, odezwała się:
— A panu na co Mośkowej?
— Tak — chciałbym się dowiedzieć czy żyje, bo ją znałem dawniej, jeszcze dzieckiem.
— A pan kto taki? — spytała, przypatrując mu się to z jednej, to z drugiej strony pod światło. Oczy miała zbolałe, jakby krwią zaszłe w krwawej oprawie.
— Ja jestem Julian — tu wymienił swoje nazwisko — jeżeli ją znacie, to powiedzcie jej...
Nie dała mu dokończyć.
— Julek — zawołała ucieszona drżącym głosem — pańscy rodzice mieszkali na Szpitalnej ulicy — prawda. Oj. oj, ile to lat temu! Będzie z jakie piętnaście albo i więcej! Pan pamięta starą Mośkowę?
— Jakto? Więc to wy może...
— Ja to, ja — odrzekła, potakując smutnie głową patrz pan na co mnie to przyszło, jak ostatni dziad; pan wiesz, że Mośkowa dawniej inaczej wyglądała — prawda?
— A mnieście poznali?-Powiedziałem jej także moje nazwisko.
— Aj, waj, coby nie. Panowie mieszkali w jeden dom, a kochali się jak braćia rodzeni. I teraz jeszcze razem, to ładnie, to bardzo ładnie!
Tu zwróciła się do swojej towarzyszki i w żydowskim żargonie objaśniła ją krótko, co my za jedni i zkąd nas zna. Wskazując na Julka, dodała:,.A güter purec.“ Widocznie nie zapomniała mu jeszcze, że się tak za nią ujął na weselu córki. Z pewnem przygnębieniem przypatrywaliśmy się biednej Mośkowej — ani śladu nie było z jej dawnej zamożności. Twarz jej, niegdyś pełna zdrowia i uśmiechu zadowolnienia, pożółkła. wychudła; nos wydłużył się, wklęsłe usta wyglądały, jakby je kto na nitkę ściągnął.Cała trzęsła się od starości, skóra i kości zostały tylko z tej okazałej Mośkowej.