Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nigdy o tej porze nie puszczano nas z domu, to też noc ta utkwiła mi dobrze w pamięci, bom się wszystkiemu przypatrywał ciekawie. Pamiętam owe ulice puste, jasne od księżyca i sinego śniegu, na który padały czarne, zygzakowate cienie całego szeregu kamienic, owe okna domów kazimierskich, oświecone na sabat; tu i owdzie przez szyby widać było błyszczące, siedmioramienne, świeczniki, pod którerui kiwały się nabożnie długie brody i futrzane czapki świąteczne. Potem pamiętam, niedaleko starej Kazimierzowskiej synagogi, czarny tłum żydów, tu i owdzie oświecony czerwonawym blaskiem latarni, a tam, gdzie światła było najwięcej, na złocistem tle jego rysował się baldachim i głowy oblubieńców.
Następnie, po odbytych zaślubinach, z których zapamiętałem tylko tłuczenie szklanki i śpiew jakiegoś kantora żydowskiego, cały ten tłum, wśród wrzawy, nieporządku i szwargotania, wtłoczył się do mieszkania Mośkowej, którego okna obstawione były świeczkami, jak podczas iluminacyi.
Najwięcej jednak utkwiły w mojej, a zapewne i Julka pamięci te różne przysmaki, któremi nas raczyć zaczęła stara przy stole w alkierzyku, dla nas osobno zastawionym.Był tam i szczupak po żydowsku, którego mój ojciec nachwalić się nie mógł; był i karp z miodowym sosem gęsto migdałami ubrany, prawdziwy specyał dla dzieci, i słodkie wino muszkatowe, którego za pozwoleniem rodziców skosztowaliśmy po pół kieliszka, a bez pozwolenia, kiedy nas na chwilę samych zostawiono, wychyliliśmy po całym; były i pierniki i ciasta, pachnące szafranem i cynamonem; były makaroniki przepyszne, i owoce w cukrze smażone, i migdały w łupinach, i rodzynki na gałązkach i daktyle.
To też używaliśmy, aż nam się niedobrze zrobiło z tego nadmiaru słodyczy; wino, sekretnie wypite, także zaczęło wywierać swoje skutki, poczęły nam się oczy kleić; alkierzyk i izba, napełniona hałasującymi, tańcującymi, śpiewającymi żydami, coraz niewyraźniej mi się przedstawiały,