i wtajemniczał ją we wszystkie interesa swoje, którymi ona, w miarę im więcej je poznawała, tem więcej się num zajmowała, jakby to były jej własne. Dopiero zupełne wyzdrowienie dziecka przypomniało jej, że dom ten był dla niej tylko chwilowym przytułkiem, że nie może nadużywać gościnności Michała i być mu ciężarem. Z trudnością przychodziło jej myśleć o wyprowadzeniu się, bo nie miała gdzie i o czem się wyprowadzać. Na samę myśl, że za progiem czeka ją znowu żebranina, strach ją ogarniał. Jeszcze więcej przestraszyły się. tego dzieci, gdy się dowiedziały od matki, że mają opuścić to schronienie, gdzie im tak było dobrze. — Z płaczem pobiegły do kuźni poskarżyć się Michałowi. że ich mama chce ztąd zabierać.Mając dzieci za sobą, nie trudno mu było nakłonić matkę, by została. Tłómaczył jej, że mu bardzo przydałaby się w gospodarstwie taka osoba, coby przypilnowała jego pracy,a do nikogo niema takiego zaufania, jak do niej; że tę trochę strawy ona mu w dziesięćkroć odrobi.
Nie opierała się wiele i została; — i z większą jeszcze, niż przedtem, gorliwością zajęła się jego gospodarstwem, chcąc mu choć w części wynagrodzić dobrodziejstwo, jakie wyświadczał jej i dzieciom. Bo też był dla dzieci takim, że najlepszy oj ciec nie mógłby więcej dbać o nie. Szczególniejszą zaś miłość okazywał dla swojej chrzestnicy Michasi; posyłał ją swoim kosztem do szkoły, z nią najczęściej się pieścił i nie minął dzień żaden. żeby Michasia nie dostała od niego to lalki, to piernika, albo coś z ubrania. I dziewczynka także dziwnie przywiązała się do niego, nazywała go tatą - jak dawniej, kiedy jeszcze była w kołysce, a Justysia nie gniewała się już teraz na córkę o to, bo widziała, że Michał wart był sto razy więcej tego nazwiska, niż rodzony ojciec. Michasia tak z czasem przyzwyczaiła się do ciągłego towarzystwa tego przybranego ojca, że gdy wróciła ze szkoły, a nie zastała go w stancyi,to rzuciwszy coprędzej torbeczkę z książkami na łóżko i chwyciwszy kromkę chleba z masłem lub powidłami. szła
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/191
Wygląd
Ta strona została przepisana.